Ogrody Bagdadu

Ogrody Bagdadu

AlMamun wkroczył do Bagdadu w roku 204 hidżry (820 rok chrześci­jańskiego kalendarza) i rozbudował pałac Dżafara, położony na brzegu rzeki. Najpierw napełniono wodą kanał przeprowadzony z Nahr alMu’a!la, a następnie wzniesiono hipodrom (motyw występujący w rzymskich ogro­dach), który służył do jazdy konnej, a także do gry w kule. Dodano jeszcze ogrodzony plac dla dzikich zwierząt i belweder. Wreszcie w pobliżu belwederu AlMamun stworzył swój „pałac z drzewem”.Tutaj właśnie AlMuktadir biAllah przyjmował ambasadorów bizan­tyńskiego cesarza Konstantyna VII Porfirogenety. Cesarz, znękany wojną z Syrią, uległ prośbom swej matki, cesarzowej Zoe, i wysłał dwóch ambasadorów, dostojnego Jana Radinosa i Michała Toksarasa. Przetłuma­czona przez Guy Le Strange’a na angielski relacja z tej wizyty pozwala przekonać się o świetności ówczesnych ogrodów arabskich.„Kiedy poseł wszedł do »pałacu z drzewem« i kiedy owo drzewo zobaczył, zdumienie jego jeszcze bardziej wzrosło. Było to drzewo ze srebra, ważące 500 000 difhamów [około 1500 kg], na nim zawieszone byty ptaki wykonane ze srebra, które pogwizdywały poruszając się automatycz­nie. Ambasador był oczarowany tym spektaklem bardziej niż czymkolwiek, co widział przedtem… Później zaprowadzono ich do kiosku. Był to pałac między dwoma sadami, pośrodku którego znajdowało się jezioro cynowe otoczone kanałami z cyny błyszczącej bardziej niż polerowane srebro… Widziało się tam cztery lekkie, wytworne stateczki, złocone, ozdobione haftowanym dabiki [płótnem] i nakryte pozłacanym dabikt. Wokół tego jeziora rozciągał się sad z miejscami, w których rosły palmy. Powiadają, że było ich 400 i że miały 5 łokci wysokości.” „Drzewo” było całkowicie pokryte drewnem tekowym rzeźbionym od samej podstawy aż po skraj rdzenia i opasane pierścieniami z czerwonej, złoconej miedzi.„»Drzewo« znajdujące się pośrodku wielkiego, kolistego basenu wypełnionego przezroczystą wodą, miało dwadzieścia osiem konarów z liczny­mi gałęziami, na których przyczepione były różnego rodzaju duże i małe ptaki, posrebrzane i pozłacane. Gałęzie były przeważnie srebrne, niektóre pozłacane, chwilami pochylały się, były na nich listki rozmaitych kolorów, które poruszały się jak liście drzew poruszane wiatrem, a każdy ptak pogwizdywał i gruchał.”Te śpiewające, złocone lub posrebrzane automaty, które zdaniem niektórych historyków wywodziły się z Mezopotamii, wprowadzają nas w czarodziejską krainę, w świat baśni Księgi tysiąca i jednej nocy. Traktaty z zakresu mechaniki hydraulicznej ze szkoły aleksandryjskiej, które Banu Musa i AlDżazari przetłumaczyli na arabski, wyjawiają sekrety tych podziwu godnych urządzeń.W okolicach Bagdadu, który stał się stolicą w okresie panowania dynastii Abbasydów, powstawały ogrody przy nowych pałacach. W ArRakka nad Eufratem, 200 km od Aleppo, założono ogrody z sadzawkami pzylegające do pałacu: z jego trzech sal można było wyjść bezpośrednio do ogrodu. W Samarra, 90 km od Bagdadu, następcy Haruna arRaszida stworzyli wspaniałą rezydencję nad brzegami Tygrysu.Georges Marcais powiada: „posuwając się ku zachodowi, zgodnie z kierunkiem migracji, muzułmańskie ogrody pojawiają się u emirów aghlabidzkich, którzy panowali w Tunezji w III wieku hidżry (IX wiek n.e.)”. Znamy położenie jednej z ich rezydencji, 8 km od Kairuanujest to ArRakkada.Reminiscencje tych ogrodów przetrwały wprawdzie mocno zdefor­mowane w wielkich parkach Tunezji i Maroka, z ich dużymi prostokątny­mi basenami, w których przeglądają się pawilony, z gajami palmowymi i wielobarwnymi kwiatami. Wprawdzie ludy wielkiego imperium muzułmańskiego rozproszone były na obszarach, których klimaty znacznie różniły się między sobą. Georges’owi Marcais udało się ująć wszelkie niuanse charakteryzujące stosunek tych ludów do sztuki ogrodów. Ogród nie dawał tym, którzy go kontemplowali, na pół leżąc, na niskich ławach, przyjemności tylko estety­cznej. Przyjemność, którą tu znajdowano, jest być może mniej szlachetna, ale niewątpliwie bardziej złożona i bogatsza. To stan euforii fizycznej i moralnej, uczucie szczęśliwego rozmarzenia… Warunkiem osiągnięcia tego stanu jest spoczynek ciała i uspokojenie myśli, potrzeba do tego sprzyjającego otoczenia, wygodnego miejsca, czystego powietrza, łagodne­go powiewu wiatru, bezruchu powodującego częściowe uśpienie świado­mości, która odrywa się od materialnej rzeczywistości, staje się subtelna i kieruje się ku miłym rejonom dzięki widokowi, który przedstawia się oczom, dzięki dźwiękom, które wpadają do uszu: świeżemu szemraniu wody tańczącej ponad basenem tonami fletu. Ani muzyka, ani widok nie są wyraźnie określone. Muzyka nie jest melodią, a widok nie stanowi obrazu. Oko ślizga się po przedmiotach nie zatrzymując się na żadnym, a całość jest zarazem monotonna i urozmaicona. Kontemplację tę można by porównać do tej, jaką wywołuje obserwacja fal uderzających o brzeg. Kwiaty, gałązki poruszane powiewem, ptaki, które na nich siadają, to żywe elementy, na które patrzy się prawie ich nie zauważając, ale które zapełniają pustkę w myślach i tworzą tlo dla refleksji… I kto wie, czy w ten sposób uwolniona wyobraźnia kontemplującego nie przenosi go stąd do »raju«, ku cudom ogrodów Edenu, którego wieczną szczęśliwość pozwala przeczuwać ten skromny zakątek?”Nic nie jest w stanie lepiej uzmysłowić tej funkcji ogrodu niż wieża Comares w Grenadzie, z patio de los Arrayanes (Dziedziniec Mirtów), gdzie w architekturę włączono elementy kosmiczne: „Firmamento” i sym­bolikę sali tronowej, która dominuje nad pejzażem. Ale to już jest Hiszpania.